• Trudne negocjacje
  • Kryzysy i konflikty
  • Wiarygodność komunikacji

Cecha, którą zawodowy negocjator musi umieć się wyróżniać to ogólna odporność na stres i zdolność do życia w niepewności, czyli przy akceptowanym braku stabilizacji.

Tomasz Piotr Sidewicz

🤔 Zanim pójdziesz po podwyżkę do szefa, rozważ scenariusz swojej negocjacyjnej klęski.

Chyba na każdym szkoleniu z negocjacji, które  prowadzę, pada pytanie:
Jak dobrze wynegocjować podwyżkę wynagrodzenia?

I zawsze odpowiadam, że zanim pójdziesz po podwyżkę do szefa, rozważ scenariusz swojej negocjacyjnej klęski, zadając pytanie: czy jesteś na nią gotowa?

Oczywistością jest, że przygotowując się do rozmowy o podwyżce, musisz mieć argumenty, którymi przekonasz szefa / pracodawcę, że podwyżka Ci się należy.
⭐ Możesz użyć raportu płacowego, jako punktu referencji.
⭐ Pokażesz liczby określające twój performens i raport z oceny pracowniczej, o ile te rzeczy będą ci służyć.
🧨 O szantażu emocjonalnym, cierpiętnictwie, czy poczuciu krzywdy nie wspominam. Im trudniej będzie przebiegać rozmowa, tym jest większe prawdopodobieństwo, że po takie taktyki sięgniesz. Ot, taka natura ludzka.

W dużym uproszczeniu, do ocenienia własnej siły negocjacyjnej potrzebna jest BATNA, czyli negocjacyjna alternatywa, pozwalająca Ci zrobić podobny deal z innym partnerem. Również w dużym uproszczeniu, można przyjąć, że jeśli nie mieszkasz na odległej wyspie, gdzie jest tylko jeden pracodawca, to masz możliwość znalezienia innego miejsca zatrudnienia na podobnych lub lepszych warunkach. Teoretycznie możesz zatem użyć argumentu, że jeśli nie otrzymasz podwyżki w oczekiwanej wysokości, to zmienisz miejsce pracy. 🔫

🫸 I tu chcę, żebyś się zatrzymał/a i rozważył/a, jakich argumentów może użyć szef, żeby tej podwyżki nie dać.

🪚 Najprostszym argumentem, który jest bardzo silnym lewarem negocjacyjnym to odwołanie się do polityki firmy co do wynagrodzeń. Szybko odbijasz się od sufitu i boleśnie spadasz na podłogę. Szef uśmiechnie się pod nosem i być może powie, że gdyby to od niego zależało…, ale nie zależy, a on nie ma wpływu na politykę firmy, ograniczenia budżetowe czy decyzje zarządu. I co wtedy zrobisz? Odejdziesz do innej firmy, czy podkulisz ogon i wrócisz co biurka?

I co dalej? Obiecasz sobie, że do następnej rozmowy przygotujesz się lepiej? A co jeśli pracodawca konsekwentnie będzie stosował „technikę sztywnego nieobecnego” sygnalizując, że to maksimum możliwości w obecnej strukturze?

Daleko mi do przekonywania Cię, że nie warto próbować negocjować swojego wynagrodzenia. Jedna z zasad negocjacji mówi, że jeśli nie zadasz pytania, to odpowiedź zawsze brzmi NIE. Miej jednak z tyłu głowy, że pomimo najlepszego przygotowania i najlepszych argumentów, możesz boleśnie odbić się od sufitu, nie zdając sobie sprawy, że był on tak nisko. Ja również w negocjacjach odbijam się od sufitu, gdzie nie ma takiej techniki, ani negocjacyjnego zaklęcia, żebym był w stanie go przebić. Szybko wtedy wstaję z podłogi, otrzepuję kurz i wiem, że muszę znaleźć innego klienta z wyższym sufitem do mojego „wzrostu”.