• Trudne negocjacje
  • Kryzysy i konflikty
  • Wiarygodność komunikacji

Coaching w biznesie nie może polegać na ciągłym wałkowaniu tych samych problemów. Od tego są psychiatrzy. Coaching w realiach biznesu musi dawać do myślenia, inspirować do ciągłego rozwoju i pracy nad sobą.

Tomasz Piotr Sidewicz

Autorytet menedżera – czy nadal jest potrzebny?

Autorytet – słowo łacińskie (auctoritas) oznaczające powagę, znaczenie. Cytując za Wikipedią, autorytet jako pojęcie posiada kilka odmiennych, niemniej jednak nakładających się znaczeń. W ujęciu społecznym jest to uznanie, prestiż osób, grup lub instytucji oparte na cenionych w danym społeczeństwie wartościach. W ujęciu osobowym to ktoś cieszący się uznaniem, mający kredyt zaufania co do profesjonalizmu, prawdomówności i bezstronności, zwłaszcza w ocenie jakiegoś zjawiska lub wydarzenia.

Według badań przeprowadzonych przez Discovery Surveys Inc. 52% podwładnych nie ufa swoim przełożonym (realia USA). Według badań Procontent Communication 26 proc. Polaków nie ufa swoim szefom. Liczba osób, które deklarują ufność wobec kierownictwa firmy wynosi 24 proc. ankietowanych. Wypada zatem zadać pytanie – dlaczego podwładni nie ufają swoim przełożonym?

Pierwszym autorytetem, z którym się spotykamy w naszym życiu dość często są rodzice, chociaż jedno z nich. Następna możliwa osoba, która nami zawładnie to nauczyciel. A kiedy staniemy się dorośli zauroczenie autorytetami pryska. Pojawiają się natomiast eksperci. Kiedy masz wątpliwości szukasz eksperta, ale nie chcesz autorytetu. Ten drugi byłby niewygodny w sytuacji, kiedy nie postąpisz zgodnie z udzieloną ci wskazówką. Z ekspertem jest inaczej. Można go zużyć i wyrzucić, albo zastąpić nowym, wygodnym, mówiącym twoim językiem i potwierdzającym twoje przekonania. Wedle profesora Wojciecha Burszta, antropologa kultury SWPS, czas autorytetów mamy już za sobą. Kiedy człowiek żył w małych społecznościach, ulegał wpływowi jakiegoś swojego pana, wodza, szamana. Dzisiaj przemieszczamy się bardzo dynamicznie. Rano jesteśmy w jednej grupie, w południe spotykamy już innych. Nasz mózg (konkretnie ciało migdałowate) ciągle musi procesować nowe hierarchie społeczne, analizując potencjalne zagrożenie ze strony innych. Na poziomie świadomym uważamy (błędnie), że w zorganizowanym społeczeństwie niewiele nam grozi. Nie walczymy z wrogami (Donieck znajduje się 1400 kilometrów od Warszawy), nie polujemy na zwierzynę i nie walczymy o przetrwanie. Żyjemy wygodnie i bezpiecznie.

Czasami odczuwamy tęsknotę za tzw CZYSTYM AUTORYTETEM, za kimś, kto będzie miał zdolność porywania tłumów i świecenia przykładem. Ale tylko w czasach kiedy jest nam ciężko. Żyjąc w czasach rewolucji konsumenckiej, atomizujemy się. Przeżywamy nasze życie indywidualnie. Nie potrzebujemy grupy do rozproszenia niebezpieczeństwa. Do czasu, kiedy niebezpieczeństwo nas przerasta, a przynajmniej staje się więcej niż niewygodne. Z łatwością obserwuję to podczas szkoleń z zarządzania w sytuacjach kryzysowych. Menedżerowie tworzą grupę, rozpraszają odpowiedzialność i niebezpieczeństwo na wiele tyłków. Kiedy wszyscy za coś odpowiadamy, nikt nie odpowiada za cokolwiek. Jeden ogląda się na drugiego. Pojawia się tzw próżniactwo społeczne i grupo-myślenie. Powstaje chaos. A ten wedle nauk Machiavellego jest zawsze początkiem pojawienia się tyrana (hegemonia), o ile takowy znajduje się w pobliżu i potrafi wykorzystać nadarzającą się sytuację.

Gdzie tu zatem miejsce dla autorytetu? W moim przekonaniu jest, o ile spełni się określone warunki. Jednym z nich będzie świadome wywieranie wpływu na grupę. Nie bez przyczyny 20% CEO to menedżerowie przejawiający cechy psychopaty (badanie Kevina Duttona). Umiejętność analizowania dużej ilości danych oraz łatwość podejmowania niepopularnych decyzji przyczynia się do podziwu i strachu. Z jednej strony takich ludzi się podziwia. Z drugiej budzą oni strach. Machiavelli zauważał – Wracając tedy do sprawy budzenia strachu i miłości, zaznaczę w konkluzji, że ponieważ ludzie kochają, gdy im się podoba, a boją się, gdy podoba się księciu, przeto mądry książę powinien oprzeć się na tym, co od niego zależy, a nie na tym, co zależy od drugich; trzeba mu jedynie – jak się rzekło – usilnie unikać nienawiści. Trąci zamordyzmem? Nie musi. Mądry menedżer musi umieć postępować z podwładnymi. W zależności od sposobu nadania mu tzw tytułu, musi zawsze brać pod uwagę, że tak długo będzie mu służyć stanowisko, jak długo on sam będzie skuteczny i produktywny. Zaufanie? Pojawi się, jeśli menedżer pokaże swoim działaniem, że dba o interes grupy, której przewodzi. Zadowolenie wszystkich nie wchodzi w grę. Pragnienie aby sprostać wymaganiom wszystkich prowadzi do zguby i jest stratą czasu. Ale przede wszystkim menedżer musi być kimś, kto świeci przykładem. Kto wymaga tak samo od siebie jak i wymaga od innych. Nie karmi swojego EGO stołkiem, który ma pod tyłkiem. Podejmuje decyzje i nie boi się konsekwencji swojego działania. Cytując Sztukę Wojny – „Najwyższą dyspozycją generała jest jasność widzenia, harmonia charakteru, odpowiednia strategia połączona z umiejętnością planowania, zrozumienie zmieniających się pór roku oraz ludzkiej natury. Generał, który nie spełnia tych warunków lub lekceważy sztukę wytrwałości oraz giętkości, może zostać poddany naciskowi wroga, naciera nieudolnie, rozgląda się na prawo i lewo za sprzymierzeńcami. Nie będzie on w stanie stworzyć dobrego planu. Chwiejny i naiwny, polega na nieprawdziwych pogłoskach, dając wiarę niesprawdzonym informacjom. Jest nieśmiały w natarciu i odwrocie jak lis, jego oddziały poruszają się skokami. Prowadzi tysiące ludzi prosto w ukrop lub ogień, tak jakby prowadził krowy i woły prosto w paszczę lwów i tygrysów”.

Czy zatem dobry szef to zawód dla każdego? Czy raczej charakter? W mojej opinii to przede wszystkim charakter. Zawodu oczywiście można się wyuczyć, ale bez odpowiedniej EQ, charyzmy i odwagi bliżej takiemu menedżerowi do czeladnika, niż do mistrza.

Tomasz Piotr Sidewicz

Wpis inspirowany artykułem z Gazety Prawnej – Autorytety: Rzecz przestarzała i niepotrzebna.