• Trudne negocjacje
  • Kryzysy i konflikty
  • Wiarygodność komunikacji

Niepodjęcie decyzji jest podjęciem decyzji o niepodejmowaniu decyzji.

Tomasz Piotr Sidewicz

Dlaczego szachy jako negocjacyjna metafora to zupełne nieporozumienie?

Jestem na kolejnym turnieju szachowym. To doskonała okazja do nauki gry i szansy zdobycia następnej kategorii szachowej. A ponieważ turniej trwa cały tydzień, to mam czas na relaks i przemyślenia o zajmowaniu się biznesem.

Przyjęło się w marketingu biznesowym odwoływać do szachów jako metafory, obrazującej planowanie działań biznesowych. Szachy rzekomo odzwierciedlają nasze prawdziwe życie, zwłaszcza biznesowe, gdzie każdy ruch ma swoje konsekwencje. Za każdym razem, gdy wykonamy ruch jakąkolwiek figurą, plansza się zmienia. Przeciwnik również wykonuje swój ruch i plansza znów się zmienia. Po każdym wykonanym ruchu trzeba wszystko przeanalizować, wprowadzić poprawki, przewidzieć zagrożenia, ponownie wszystko przemyśleć i upewnić się, że zarówno taktyka jak i cała strategia mają sens. I ponownie wykonać ruch. Przemyślana strategia i taktyka, zdolność przewidywania i adaptacji – wszystko to jest tak samo ważne w biznesie, jak na szachownicy. W szachach wygrywa lepiej policzona strategia, gdzie przewidziano ryzyka i wykorzystano błędy przeciwnika. I tu w mojej ocenie wszelkie podobieństwa szachów i biznesu się kończą. Dlatego już od dawna zadaję sobie takie pytanie:

Dlaczego to akurat szachy stały się taką biznesową metaforą? Przecież jest wiele innych gier, gdzie fundamentem ich zasad jest logika posunięć, a nie zupełny przypadek.

Gdybym miał wskazywać znaczące różnice pomiędzy biznesem, życiem a szachami, to:

1️⃣ Szachy są grą logiczną, wręcz matematyczną, gdzie każdy ruch można policzyć i przewidzieć wszelkie możliwe scenariusze. Od lat świetnie robią to komputery. Ludzkie mózgi pod tym względem wciąż są na zupełnie straconej pozycji.

2️⃣ W biznesie, gdzie naczelna zasada brzmi: „Zawsze oczekuj nieoczekiwanego”, nie można wszystkiego policzyć i nie można wszystkiego przewidzieć. Już samo prowadzenie biznesu w Polsce zajmującej czołowe miejsce na liście państw najmniej przyjaznych dla biznesu, dużo mówi o ryzykach, które szachom są zupełnie obce. Oczywiście wyobrażam sobie turniej szachowy, gdzie istnieje ryzyko, że podczas partii jakiś szalony sędzia przyjdzie, zabierze szachownicę, a graczy przykładnie ukarze, pozbawiając ich punktów. Polska historia biznesu zna sporo przypadków, gdzie urzędnik państwowy jedną swoją decyzją zamknął komuś firmę.

3️⃣ Celem gry w szachy jest upadek króla przeciwnika. Jednym z moich ulubionych powiedzeń szachowych jest, że w szachach nie chodzi o to, żeby wygrać, ale chodzi przede wszystkim o to, żeby przeciwnik przegrywając, poczuł się jak kompletny idiota. Dlatego zupełnie nie rozumiem, dlaczego szachy bywają częstą metaforą na prowadzenie negocjacji. W negocjacjach nie chodzi o to, żeby nasz partner, nigdy przeciwnik, poczuł się jak kompletny idiota.

Rzeczywistość negocjacyjna moich klientów, dla których przygotowuję strategie bardzo często zmusza mnie do interwencji, gdzie negocjacyjny partner klienta pozwala sobie na zbyt wiele. W moim doświadczeniu bywały przypadki, gdzie druga strona nie tylko podnosiła głos, czy wręcz krzyczała. Byłem świadkiem, kiedy moi klienci byli wyzywani od złodziei, ale też pod ich adresem leciały inwektywy, nienadające się do cytowania. O wyzywaniu ich żon od kobiet lekkich obyczajów nawet nie wspominam.

Dlatego moją naczelną zasadą jest, że jeśli ktoś siada ze mną lub z moim klientem do negocjacyjnego stołu i nazywa mnie, bądź mojego klienta PRZECIWNIKIEM, to nie mam złudzeń. Wiem, że jestem na wojnie, która może zakończyć się upadkiem króla. Moja w tym głowa, aby to nie był król po mojej stronie stołu.